Wczesną jesienią na platformie streamingowej Netflix, pojawił się serial „Emily in Paris”, który w krótkim czasie zyskał bardzo dużą popularność. To historia młodej Amerykanki, która zostaje niespodziewanie przeniesiona do francuskiej siedziby agencji marketingowej, w której pracuje. Nie znająca języka ani różnic kulturowych Emily, zostaje rzucona na pożarcie nowym pracownikom, wyzwaniom, ale także swojemu własnemu roztargnieniu.
Bezprecedensowe podejście do życia sprawia, że jedni jej nie znoszą a inni uwielbiają. Ta lekka, bardzo kolorowa produkcja, która oprócz pozytywnego, romantycznego wątku miłosnego, bardzo przyciąga uwagę stylizacjami, które dosłownie co scenę przybierają zupełnie nowe oblicze. Niemniej jednak budzą one spore kontrowersje a stoi za nimi Patricia Fields, legenda kostiumografii odpowiedzialna za stylizacje m.in. z serialu „Seks w wielkim mieście”. Styl Emily jest eklektyczny, dziewczęcy i pełen kolorów. W kolejnych odcinkach przewija się sporo żakietów Chanel, designerskich torebek i butów. Emily, która tak swobodnie i bez żadnego wysiłku pojawia się codziennie w totalnie odmiennych strojach, skłania do refleksji i to podwójnej. Jej stylizacje albo zachwycają, albo wprawiają w refleksję bliską stwierdzeniu – czy to naprawdę jest modne, czy to totalny kicz. No bo gdyby do polskiej korporacji weszła dziewczyna z Brazylii- ubrana w białą koszulę z nadrukiem pałacu kultury oraz czerwoną spódnicę- a do torebki miała przyczepiony breloczek z polską flagą – to czy zachwycalibyśmy się stylem? Tymczasem Emily właśnie w takiej – tylko francuskiej wersji – wita się z nowymi pracownikami w pierwszym dniu pracy, wywołując tym przysłowiowe ciarki na plecach. Ale mimo to, jest coś w tej stylizacji, co przyciąga uwagę i daje do myślenia na temat swobody ubierania się. Pewne jest, że stylizacje Emily nadają serialowi tytułowy paryski styl, i to jest prawdopodobnie właśnie ten szczegół, który sprawia, że zapominamy o nie do końca spójnych wątkach lub zbyt stereotypowym przedstawieniu francuzów.
Właśnie motyw fashion zainspirował mnie to tego, by spróbować pobawić się modą. Po przeczesaniu recenzji na temat serialowych stylizacji wraz ze wskazówkami, jak je odtworzyć, chciałam przekonać się, czy naprawdę tak ot, bazując na „zwykłych” sieciówkowych ubraniach można poczuć się po francusku. Zobaczcie, to naprawdę możliwe:
- “French Chic”
To chyba najbardziej charakterystyczny look Emily. Komplet w czarno-białą kratkę Vichy, czyli marynarka i szorty, czarna torebka na łańcuszku i czerwony beret. Czy można wyglądać bardziej French? W moje ręce wpadła marynarka w kratę z Vero Moda, może nie tak bardzo charakterystyczna, jak serialowa. W zestawieniu z czarną mini z Zary oraz klasycznym topem, w zupełności nadaje casualowego looku. Całość zwieńczona jest czerwonym beretem, który jak się okazało jest towarem unikatowym. Beretu tak ot, nie można tak łatwo kupić, należy zagłębić się w maleńkie sklepy rzemieślnicze, by znaleźć właśnie jedną sztukę takiego cudeńka. Stylizacja przyciąga uwagę, bo jest jednocześnie delikatna, ale wyróżnia ją mocny czerwony akcent. Myślę, że w postpandemicznej niedalekiej przyszłości, czyli na wiosnę idealne sprawdzi się jako propozycja na spacer.
- Czerwona awangarda
Inspiracją do tego pomysłu był różowy total look Emily. Z pozoru zbyt dużo elementów garderoby, w tak mocnym kolorze, może wydawać się przesadą, ale przy odpowiednim wyczuciu smaku i stylu, taki pomysł jest bardzo dobry. W mojej propozycji wykorzystałam czerwień, która dodaje smaku, wyróżnia oraz może podkreślić wspaniale charakter i osobowość. Czerwony, rozkloszowany płaszcz z Vero Moda, połączyłam z oversizowym swetrem tej samej marki. Ta sama, co w pierwszej stylizacji czarna mini, w takim wydaniu, podkreśla kobiece kształty i przeplata się z czarnymi elementami swetra oraz czarnymi szpilkami.
- Glamour look
To propozycja dla odważnych kobiet. Charakterystyczna marynarka z Zary w mocnymi falbanami nadaje się na wyjście bankietowe bądź wieczorowe. Oczywiście, w obecnych czasach jest to dość mało osiągalne, ale dla chcącego nic trudnego. Wystarczy trochę wyobraźni. Inspirację zaczerpnęłam z jednego z odcinków, w którym Emily niespodziewanie staje się modelką, prezentującą najnowszą sukienkę słynnego projektanta, która wystawiana jest na licytacji. Do marynarki można dobrać obcisłe czarne spodnie oraz szpilki, by nie dodawać więcej objętości ani nie odciągać uwagi od charakterystycznych ramion.
Czy można bawić się modą? Można, wystarczy popatrzeć szerzej, znaleźć odpowiednie dodatki, charakterystyczne akcenty. A biorąc przykład z Emily trzeba być przede wszystkim odważnym i nie przejmować się tym, czy ktoś nas oceni. Najważniejsze jest nasze samopoczucie oraz chęć wyrażenia siebie!