Nowe mieszkanie Dżesiki robiło wrażenie. Spełniło się marzenie jej życia. Z małej kawalerki na obrzeżach miasta, udało się jej przeprowadzić do dwupokojowego, bliżej centrum i to z widokiem na malowniczy park. „Trzeba to jakoś uczcić” – pomyślała, po czym zaczęła obdzwaniać przyjaciół z zaproszeniem na święta.
Przepisowo, z powodu panującej pandemii, gości mogło być nie więcej niż pięcioro, ale lepiej zaprosić więcej, bo na pewno ktoś w ostatniej chwili zrezygnuje. „Hmm… jakoś to będzie” – uspokoiła samą siebie i zaczęła planować menu. Śledziki takie i owakie, makowce, galarety, ryba po grecku… Przygotowanie tradycyjnych potraw zajęło jej tydzień. Wsparciem okazała się też mama, która co prawda wolała zostać z ojcem w domu, ale nie omieszkała podesłać pudła własnych wiktuałów. Wszystko wyglądało pięknie.
Zdziwiła się, gdy okazało się, że stawili się wszyscy. Ale wyparła, że to niezgodne z prawem, zresztą nikt się nie dowiedział. Impreza wypadła świetnie. Nie było zbyt głośno, nikt się nimi nie zainteresował. „Piękne święta” – mówili. Teraz kilka dni odpoczynku i wymarzony sylwester znów w tym zacnym gronie. Cieszyła się na wieczór, kiedy wreszcie założy tę nową sukienkę z cekinami, którą kupiła już latem…