Rozwód po polsku
autorka: Agnieszka Sikorska
Cz. I
Dla siebie
Rodzę się i dorastam w miarę beztrosko. Żyję trochę jakby z boku, nie identyfikując się z nikim i z niczym, jednak z zachowaniem pełnej energii, chęci do życia i nawiązywania kontaktów, bo uwielbiałam (nadal lubię) nawiązywać relacje z ludźmi, poznawać, obserwować, myśleć, rozmyślać, wymyślać.
W pewnym momencie swojego życia poznaję „jego”. Długi, burzliwy związek, który z perspektywy czasu nie mógł się udać, to jednak zakończył się małżeństwem. Dużo można by pisać, ile łez wylałam jeszcze za czasów „chodzenia”. Koleżanki, które mówiły “rzuć to w cholerę”, nie przemawiały do mnie zupełnie – byłam zapatrzona, szkoda mi było…
Uwięziona
Uwięziłam się w związku na własne życzenie poprzez idealizowanie tego, co złe. Godziłam się na wiele wbrew sobie, chowałam siebie i swoje aspiracje w głęboki cień, żeby tylko było między nami dobrze. Kiedy staliśmy się małżeństwem, wzięłam na siebie zbyt dużo, ale jednak zbyt mało, by sprostać oczekiwaniom. Sto procent dostosowania było niewystarczające, a mimo to i tak brnęłam w kierunku, żeby było dla nas – i między nami – lepiej. Nie było. Pierwszy raz głośno, że kiedyś odejdę powiedziałam dwa lata po ślubie. I to nie do niego, bo się bałam – powiedziałam to jego siostrze.
Na przestrzeni całego małżeństwa – i później – rujnowałam się psychicznie coraz bardziej i bardziej. Zawsze dawałam z siebie więcej, niż mogłam, co zostawało wykorzystywane, a nie doceniane. Jednak robiłam tak dalej, bo sumienność nie pozwalała mi na porzucenie małżeństwa czy realizację projektów, z którymi nie było mi po drodze.
Najniższy krąg piekieł
Splot wszystkich wydarzeń, jakie miały miejsce w moim dotychczasowym dorosłym życiu, doprowadził mnie do stanu, w którym nie chciało mi się żyć. Najlepiej było mi leżeć na łóżku i płakać – a wręcz wylewać tony łez, bo w głowie nie mieściło mi się to, co mi się przytrafiło. Papierkowe małżeństwo, obumarła ciąża, wcześniej nieznane mi reakcje męża, akcja detektywistyczna, badania OZSS, prokurator, policja, MOPS, CIK, fundacja, sądy, wypadek, praca, prawo, nadmiar stresu i negatywnych emocji – to wszystko odbiło się na moim funkcjonowaniu oraz zdrowiu i ostatecznie trafiłam do szpitala. (…)
O tym:
* przez jakie kręgi piekieł przeszła Agnieszka
* jak sobie poradziła z przeszkodami i kłodami rzucanymi jej przez los, innych ludzi oraz system
* do czego ją to doprowadziło
* co na tych swoich bogatych doświadczeniach zbudowała
* oraz co jeszcze zamierza
dowiecie się w dalszej części artykułu, który możecie przeczytać w najnowszym numerze dwumiesięcznika May Lux Magazine: