Piękne i przyjazne wnętrze domu jest jak najlepsza przyjaciółka, w której towarzystwie uwielbiasz przebywać. Warto pozwolić zaprojektować sobie własną przestrzeń tak, aby sprawiała nam przyjemność, dawała poczucie bezpieczeństwa, ciepła, przenosiła do miłych wspomnień, aby była to przestrzeń, w której czujemy się swobodnie.
Jaka jesteś tu i teraz? Jaką kobietą chciałabyś być w tym domu? To są pytania, które zadaję na początku każdego nowego zlecenia.
Jestem architektem wnętrz, dekoratorem, malarką, wrażliwym artystą. Do swoich projektów staram się przetransportować jak najwięcej kobiecej energii, ciepła, szaleństwa, bo przecież każda kobieta jest jak kolorowy ptak, nieprzewidywalna, karmiona przypływami i odpływami emocji. Jednego dnia zakochana w palecie motylich skrzydeł, drugiego w monochromatycznym świetle poranka.
Projektowana przestrzeń jest dla mnie wyzwaniem, scenograficznym polem, które pozwala utożsamić się z bohaterką ulubionej powieści, czy też bajki o orientalnej księżniczce, pięknej i niedostępnej królowej lodu, wojowniczce, czy rudowłosej dziewczynie mieszkającej na wrzosowych wzgórzach, piszącej pamiętniki. Często te nasze codzienne kobiece historie są tak urzekające, że powieści jako podkład do projektowania piszą się same podczas wstępnych rozmów.
Jako artystka uwielbiam moc tworzenia, która pochodzi z własnych podróży, obejrzanych filmów, muzyki czy snów. Często inspiracją są po prostu momenty, w których czuję się wyjątkowo szczęśliwa i wolna, bo tak naprawdę ta wewnętrzna moc jest największym zapalnikiem i wyzwalaczem do twórczych działań. Kiedy do tworzenia napędza nas miłość lub tęsknota za nią, wdzięczność, czy żar podniecenia, wyzwala się prawda o naszym potencjale. Dlatego mówi się, że zarówno kobieta jako projektant i kobieta jako inwestor są szaleństwem samym w sobie ale i wspaniałym wyzwaniem i przygodą 🙂
Po kilkunastu latach pracy nad czytaniem historii, charakterów swoich klientów i ich wnętrzami, śmiem twierdzić, że projektowanie wnętrz potrafi być swoistą formą terapii, tak często będącą antidotum na brak i tęsknotę za czymś w codziennym życiu.
Brak harmonii, ustrukturyzowania, leczymy bowiem odpowiednim rozstawem mebli i doborem kolorów. Szukając szaleństwa i odwagi uciekamy się do niestandardowych form meblowych, stymulujemy krzyczącym natężeniem barw obrazów. Przytulamy miękkością tkanin, uspokajamy odpowiednią ciepłotą światła lamp. Dajemy przyjemność porannego postawienia stopy na miękkiej tkaninie, łagodnego oświetlenia naszej ziewającej jeszcze twarzy odbijającej się w łazienkowym lustrze, czy komfortowego zatopienia się w wygodnym fotelu po ciężkim dniu.
Autorka: Aleksandra Zaborska