Kiedy umrę kochanie
Kiedy umrę, kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i będę długim przedmiotem, raczej smutnym
czy mnie wtedy przygarniesz
ramionami ogarniesz
i naprawisz co popsuł los okrutny
czasem myślę o tobie
czasem piszę do ciebie
głupie listy, w nich miłość i uśmiech
potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie
patrząc w płomień, kochanie
myślę, co też się stanie
z moim sercem miłości głodnym
ty nie pozwól przecież
żebym umarła w świecie
który ciemny jest i który jest chłodny
Morzem jesteś…
morzem jesteś
morzem przeklęcie zielonym
w którym ja muszla
o smaku dojrzałych ananasów
zatapiam głowę
wpadam po końce włosów
ginę
wyrzucona na brzeg
szumię
echem twoich
niknących
kroków