Nasza historia, czyli cały czas do przodu!
Agnieszka Bogacz
Aga. Agnieszka. Agusia.
Żona Tomka, mama Pauli.
Prawie 42 lata na karku, jednak dusza nadal grubo przed 30!
Uwielbiam dobrą kawę, bez której nie wyobrażam sobie dnia, dlatego bardzo często wyruszam po nią w fajne miejsca w Krakowie.
Za mną studia: administracja i polityki publiczne.
Życie nie raz, ani nawet nie dwa, pokazało mi, jak jest przewrotne.
Byłam na samym szczycie, ale też na samym dole.
Nasza historia
Październik 23 lata temu Wysiadłam z pociągu relacji Przemyśl – Szczecin na dworcu Kraków Główny.
Ja, dziewczyna z małego miasteczka na Podkarpaciu, zaczęłam swoją przygodę ze studiami i życiem w „wielkim mieście”. Wtedy to było ogromne wydarzenie, jak wycieczka za ocean.
Tak, wiem, bliżej był Rzeszów, Lublin, a ja uparłam się, że Kraków. Dziwne? Niekoniecznie. Były powody.
Dostałam się na rusycystykę na WSP (dziś Uniwersytet Pedagogiczny); zawsze łatwo mówiłam miękkie “l”, za to miałam kłopoty z twardym “r”. Po drugie: w Krakowie mieszkał mój chłopak, Tomek (a wiadomo, że w obcym mieście we dwójkę raźniej). Chciałam być bliżej niego.
Tomek
I tu w tym miejscu, muszę Wam odpowiedzieć na pytanie: skąd w moim życiu wziął się Tomek?
Po prostu, tak zwyczajnie, a że w tych czasach nawet nie było gadu gadu, musiało to nastąpić osobiście. Tak więc, któregoś dnia przyjechał do dziadków na wakacje. Spędzał je w miasteczku, w którym mieszkałam. Poznał nas ze sobą jego kuzyn, a mój kolega z klasy. Myślałam, że to będzie taka wakacyjna miłość. Przecież dzieliło nas 300 kilometrów.
Minęły wakacje, skończyły się randki, tańce, przytulańce. Obiecaliśmy sobie: będziemy do siebie pisać, nigdy o sobie nie zapomnimy. I trochę tak było. Cieszyłam się z każdego wolnego dnia w szkole, bo wiedziałam, że Tomek wtedy przyjedzie.
A potem dotarło do mnie, że to on – Tomek jest TYM facetem. Na całe życie.
Na studniówce podjęłam decyzję, że będę studiować w Krakowie.
Kraków
Miłość kwitła, jak kwiaty na łące i to nie tylko do Tomka, ale i do Krakowa. Pokochałam to miasto od pierwszego wejrzenia i bardzo dobrze pamiętam ten dzień, gdy stanęłam pod Globusem na Dworcu Głównym. Kupiłam mapę i znalazłam ulicę, przy której mieścił się mój akademik (Piekarska 5).
Wsiadłam w tramwaj 13, podjechałam pod akademik, zameldowałam się w pokoju 202a.
Uczyłam się nie tylko na studiach. Ja studiowałam też Kraków: wykłady na Studenckiej, Podbrzeziu, Podchorążych. Akademik na Kazimierzu, Rynek na wyciągnięcie ręki. Zapamiętywałam przystanki, nazwy ulic, szczegóły, miejsca brzydkie i piękne. Gubiłam się i odnajdywałam.
Rano kupowałam obwarzanki z sezamem pod Teatrem Bagatela.
Każdego dnia byłam coraz bliżej miasta, zamieszkiwałam w nim, już nie pomieszkiwałam.
Studia dawały mi radość – świetni ludzie na roku, w Instytucie, wykładowcy naprawdę z powołania uczyli nas” śpiewać” rosyjski język i z miłością opowiadali o literaturze rosyjskiej.
Zapuszczałam korzonki, bo jeszcze przecież nie korzenie. Tomek był ze mną prawie codziennie, pokazał mi Nową Hutę – architekturę jednakowych bloków (a to przecież stereotyp i dziś już o tym wiem).
Kiedy tęskniłam za domem w Nowej Hucie zajadałam się pierogami z jagodami w barze na oś. Na Skarpie. Do Nowej Huty jeździłam tramwajem nr 4:) Od początku Huta robiła na mnie duże wrażenie – była taka nieoczywista.
I tak długo mogłabym jeszcze pisać o miłości do Krakowa, o mojej nowej drodze życia, ale nie o tej miłości ma być.
Wyzwanie
Był słoneczny dzień, siedziałam w tramwaju nr 4 i spieszyłam się na zajęcia. Nagle poczułam (…)
Co poczuła Agnieszka?
Co wydarzyło się wydarzyło się później – za rok, dwa, trzy…
O tym przeczytasz w długim, pięknym i emocjonalnym tekście Autorki, który znajdziesz w ostatnim numerze May Lux Magazine. Ponadto otrzymasz
ponad 100 stron ciekawych, mądrych, inspirujących i zabawnych artykułów plus wiele pięknych fotografii.
Nabywając nasz Magazyn nie tylko inwestujesz w swój rozwój, ale także wspierasz społeczność wspaniałych, wspierających się kobiet, stając się tym samym jej częścią.
Jeśli natomiast nie macie pomysłu, komu przekazać 1% swojego podatku, to zachęcamy Was do wsparcia Pauliny, córki naszej Autorki:
Agnieszka Bogacz:
1% tak wiele, a przecież tak niewiele.
Dlaczego właśnie o nim mowa?
Ta jedynka zmienia moje życie, moje codzienne funkcjonowanie.
Los tak chciał, że obdarzył mnie już u mamy w brzuchu „mandarynką” na moim kręgosłupie. Przez 9 miesięcy „mandarynka” gniła i powodowała uszkodzenie mojego rdzenia kręgowego.
Zaraz po urodzeniu przeszłam jedną z pierwszych operacji ratujących życie.
Dziś już przestałam liczyć operacje i pobyty w szpitalach.
Od zawsze ktoś towarzyszy mi w moim życiu, najbardziej zaprzyjaźniłam się z rehabilitacją.
Kolejni rehabilitanci i moja siła walki pozwoliła mi być tu i teraz w takim stanie, w jakim jestem. Wózka nie opuszczę, ale moje ręce są bardzo silne.
Dzięki intensywnej pracy staram się być samodzielna.
Wasz 1% daje mi poczucie bezpieczeństwa i pomaga w leczeniu. Ta liczba zmienia świat na lepsze. Łączy mnie i was, a to przecież jest bezcenne.
Fundacja Anny dymnej” Mimo wszystko”
KRS 0000174486
dot. Pauliny Bogacz